Temat trochę zszedł na konie - na których mało się znam, więc się wypowiadać nie będę. Zresztą chyba został już dobrze przedyskutowany .
r4ll napisał(a):Już dawno się skończyły czasy w którym mamy jakiś wybór.
W momencie, gdy w to uwierzymy, nasz los jest przesądzony. Wyborów dokonujemy na co dzień – a od nich wiele zależy .
Ty masz raz w roku zrobić godzinę bez prądu by włączyć proekologiczne myślenie podczas gdy całe vegas wygląda tak
Osobiście myślę, że nie chodzi o to, że mamy nic nie robić, bo 99% innych ludzi nic nie robi. Nie chcę się tu wdawać w światopoglądowe dywagacje (chętnie podyskutuję w realu, ale forum akwarystyczne to chyba nie miejsce na filozofowanie). Zarzucę tylko cytatem G. B. Shaw i krótkim komentarzem do niego. „Ideały są jak gwiazdy. Jeśli nawet nie możemy ich osiągnąć, to należy się według nich orientować”. Być może wszystkich ogrodów zoologicznych nigdy nie zamkniemy, może nie wszystkie lasy deszczowe ocalimy, może nie wszystkich niewolników na Dominikanie uwolnimy - ale czy to znaczy, że mamy nie próbować uwolnić ani jednego?
Taka tam refleksja.
Szymijohn napisał(a):moja nieekologiczna kurtka wykonana jest z odpadu z produkcji surowców spożywczych, ze zwierzęcia, które zostało wyhodowane i chowane tylko i wyłącznie w tym celu, by je zjeść
Tu się zgodzić nie mogę. Kurtka najprawdopodobniej została wyprodukowana z krów wyhodowanych w Indiach (lub w innym kraju w tamtym rejonie świata). Nie były one hodowane na mięso (hindusi nie jedzą krów), ale zostały zabite wyłącznie w celu sprzedaży skór przemysłowi odzieżowemu. Skóry z „naszych” krów hodowanych przemysłowo na mięso są odpadem produkcyjnym i są utylizowane. Chyba, że robią potem za pokarm lub przysmaki dla zwierząt towarzyszących – przyznaję, że aż tak nie siedzę w temacie.
Marcin2983 napisał(a):Podobnie ogrody zoologiczne. Wrocławski się zmienia, rozwija, zwierzaki przenoszą, dorabiają wybiegi - można porównywać go do lepszych lub gorszych na świecie. Wszystko to kosztuje więc podnoszą bilety, sprzedają pamiątki karme dla kóz, organizują wesela w zoo itp. itd. Ustalenie czy to jest zarabianie żeby pomagać zwierzętom czy zarabianie na niedoli zwierząt (...)
We wrocławskim OZ po pierwsze: swoje widziałam. Po drugie: swoje słyszałam. Po trzecie: wszystko powyższe przemyślałam. Zresztą wyciągnięcie większości wniosków nie wymagało bynajmniej jakichś zaawansowanych procesów myślowych. Obserwowane przeze mnie zdarzenia, czy np. podejście niektórych osób mówią same za siebie. Co nie zmienia faktu, że niektórzy pracownicy mają tak OGROMNĄ wiedzę, że głowa mała i cieszą się u mnie autorytetem.
Oczywiście zgadzam się z Twoimi argumentami przemawiającymi przeciwko zoo jako miejscu odpowiednim na spotkanie forumowiczów .
Szymijohn napisał(a):(...)zbyt mały zbiornik/klatka/wybieg?
W mojej opinii znaczy to +/- tyle, co „zbyt mały aby dać zwierzęciu możliwość realizowania naturalnych zachowań i zaspokajania równie naturalnych potrzeb” . Ale może ktoś ma lepszą definicję?
miroon napisał(a):Tylko co My szare ludziki na forum akwarystycznym możemy z tym zrobić poza wylaniem żalów?
Sam fakt, że taki temat jest poruszany w internecie na tej czy innej stronie ma duże znaczenie jako szansa edukowania osób, które czytają forum lub też trafią na nie po raz pierwszy. No bo do ilu przeciętnych obywateli dotrze np. artykuł zamieszczony na blogu jakiejś organizacji pozarządowej ratującej delfiny/ lasy/ zwierzęta hodowlane/ etc?
A patrząc szerzej - wychodząc poza dyskusje na forum, to możemy zrobić bardzo dużo. W internecie są petycje w różnych sprawach, które również nas dotyczą (od ratowania słoni po broniące praw pracowników zbierających bawełnę - każdy znajdzie coś dla siebie), poza tym na co dzień dokonujemy różnych wyborów (np. wybór miejsca na spotkanie forum ) - od tego można zacząć.
miroon napisał(a):Zoo o ile dobrze się nimi potrafi zajmować(...)
Wieloma zwierzętami niestety zoo nie jest w stanie się dobrze zajmować - a mimo to je trzyma. Bo albo takiej wiedzy w ogóle nikt nie posiada (często tak jest w przypadku gatunków rzadkich lub wiodących skryty tryb życia), albo fizycznie nie potrafi im stworzyć odpowiednich warunków. Znajomi badający dobrostan niedźwiedzi w paru polskich ogrodach zoologicznych wspominali mi kiedyś, że w naturze dorosły samiec niedźwiedzia polarnego wykorzystuje terytorium o powierzchni, jeśli dobrze pamiętam (sprawdzę to), 1,5 x powierzchni Polski. Ile gruntów może wykupić zoo na wybieg dla 'misia'?
(...)to nie wiedzę w tym nic złego, tam pracują ludzie którzy mają do tego zamiłowanie i raczej mają dobre podejście do zwierząt.
Oczywiście, jeśli mówimy o zwierzęciu, którego biologię znamy tak dobrze, że wiemy, czego potrzebuje i potrafimy mu takie warunki zapewnić, w odpowiednio urządzonym wybiegu powinno czuć się dobrze. Tylko cały szkopuł polega na tym, że zwierzęta spełniające powyższe kryteria... zwykle nie są zagrożone. To po co je więzić i dodatkowo odbierać miejsce tym, które faktycznie mogą potrzebować ratunku w formie hodowli ex situ*?
*Tzn. hodowli poza naturalnym miejscem występowania
Problem w tym że jedni chcą to robić,a Ci którzy mają wykładać na to finanse mają czasem w nosie dobro zwierząt na rzecz swojego portfela, o cyrkach nic nie wiem, ale nie sądzę by było lepiej.
Cyrk to zupełnie inna bajka niż zoo. Celem istnienia cyrku jest dostarczenie rozrywki ludziom (nie będę się wypowiadać nad poziomem tejże rozrywki). Celem istnienia zoo jest... edukacja ex aequo z rozrywką (niestety – ex aequo) oraz ocalenie gatunków, dla których poza klatkami zoo jest coraz mniej miejsca. Oczywiście możnaby dyskutować nad sensownością ochrony jakiegoś gatunku jako poszczególnych osobników w OZ, podczas gdy owe OZ nie robią jednocześnie nic, by powstrzymać wyniszczanie siedliska tego gatunku.
W tym miejscu proponuję kolejne ćwiczenie. Iść do zoo, zatrzymać się przed pięcioma losowo wybranymi wybiegami i liczyć osoby, które się przed wybiegiem zatrzymują. Ile z nich przeczyta choćby nazwę zwierzaka? A ile z nich przeczyta poza nazwą cokolwiek innego? Możnaby jeszcze pytać ludzi wychodzących z zoo, czego się w nim nauczyli, ale to już bardziej angażujące czasowo ćwiczenie .
miroon napisał(a):Sami giniemy, a przejmujemy się zwierzętami?
Owszem, ale wszak przejmujemy się tym, co ma miejsce przed naszą śmiercią, więc tak samo przejmujemy się tym, co ma miejsce przed śmiercią zwierząt. Nie jesteśmy w stanie oddzielić losu gatunku od losu jego siedliska – dotyczy to tak samo gatunku Homo sapiens. Nie żyjemy w oderwaniu od innych organizmów - czy nam się to podoba, czy nie .
Dobry dzik to pieczony dzik przy piwku, kto za?
Pytanie brzmi „kto za”, więc nie mogę na nie odpowiedzieć .
slavio napisał(a):(...)które później ekolodzy będą zajadać.
Szczerze wątpię . Wegetarian jest wbrew pozorom bardzo dużo w naszym kraju . Tak na marginesie – ekolog to człowiek badający zależności pomiędzy różnymi organizmami oraz między organizmami a środowiskiem. A może masz na myśli aktywistę?
(Wśród ekologów osobiście znam wielu wegetarian i wegan).
Podpisuję się pod postami Blackann66.
Wrokla napisał(a):to jednak bezproduktywne hasanie po łące wydaje mi się być jedynym słusznym wyjściem.
Zwierzęta takie (nie tylko takie, rzecz jasna) często są wykorzystywane do spasania łąk. Przy określonych typach łąk, na których rosną konkretne gatunki roślin oraz gniazdują różne ptaki (nie chce mi się szukać konkretów, po szczegóły odsyłam np. do informatorów UE, można sobie też poczytać o programach rolnośrodowiskowych etc), wymagane jest koszenie lub wypas właśnie do zachowania w/w fauny i flory. Bez wypasu/ koszenia łąki zarastają krzewami i drzewami, a łąkowa roślinność i gniazdujące tam ptaki zanikają – łąki nie są naturalnym ekosystemem w Polsce.
Wiem, że Tara wypasa swoje konie na takich właśnie łąkach od wiosny do jesieni – cenne gatunki ptaków, roślin, owadów etc mają więc swoje siedlisko, a konie karmią się same . Niemal utopia .