pierwek napisał(a):Tak naprawdę ten skalar więcej się wycierpi przez to opóźnienie jego eutanazji niż gdybyś wsadziła go do lodówki w słoiku z wodą i by po prostu zasnął.
Nie "zasnąłby", tylko odczuwałby większy ból, zanim by zamarzł. To musiałaby być okrutna śmierć, zamarznąć... Zasnąć to by mógł, jakby dostał środek usypiający u weta.
Z "Recommendations for euthanasia of experimental animals: Part 2" przygotowanym przez Komisję Europejską, związaną z Dyrektywą uściślającą prawa i regulacje krajów członkowskich dot. ochrony zwierząt wykorzystywanych w celach naukowych:
"Nieakceptowalne metody eutanazji ryb:
(...)
Hipotermia
Umieszczenie ryby w zamrażalniku lub kostkach lodu wydłuża okres zachowania świadomości u ryby i nie obniża zdolności do odczuwania bólu; stąd też nie powinna być stosowana jako metoda eutanazji"
[w moim wolnym tłumaczeniu; zainteresowani mogą sobie wygooglować dokument po jego tytule]
Jak znajdę fragment o alkoholu, to odniosę się i do zaleceń P. Zarzyńskiego.
W środowisku dzikim już dawno zostałby wydalony.
Można też podsunąć go pod nos kotu lub fretce (jeśli już chcemy, by było jak w naturalnym środowisku), jeśli autorka wątku dysponuje. Ale i tu nic pewnego - dwie trzecie moich futrzaków tylko powąchałoby lub ewentualnie pacnęło łapą, więc istnieje duże ryzyko nieskuteczności metody. Albo podrzucić skalara komuś, kto ma pawiookie czy inne piranie. Wtedy byłoby jeszcze bardziej jak w środowisku naturalnym. Już widzę tą kolejkę forumowiczów trzymających drapieżne ryby, chętnych nakarmić swoje pupilki rybą nieznanego pochodzenia, być może zapasożyconą etc

.
Dzwoniłam do weterynarza, nie mają żadnego środka i babsko, które tam pracuje ( nie lekarz ) powiedziało mi, ze mam zamrozić, czego nie zrobię.
W takich sprawach najlepiej przejść się osobiście i rozmawiać z lekarzem.
Co do kirysa, to po prostu istnieje wiele "radosnej twórczości" hurtowników i sprzedawców i jestem ciekawa, co się kryje pod tą tajemniczą nazwą

. Nadal chętnie zobaczyłabym zdjęcie tej ryby (może być na maila/ pw, żeby nie zaśmiecać wątku).
Zaryzykuję stwierdzenie, że przy odpowiednim doborze gatunku/-ów nie będziesz musiała oglądać śmierci swoich ryb przez długi czas. Ryby są długowieczne "z definicji". Maluśkie neonki żyją przynajmniej 6 lat (porównaj to z wielkim szczurem, który żyje ok. 2 lat), a jak pójdziesz w pielęgniczki albo sumy, to nawet i dekadę pożyją.
Kosiarki będą się źle czuły w tak małym zbiorniku, a razbory są stadne i do dobrego samopoczucia (w etologii jest takie określenie, jak dobrostan) potrzebują towarzystwa innych osobników swojego gatunku - im więcej, tym lepiej.