Chciałam wyjaśnić znaczenie tytanu szybko i bezboleśnie, ale skoro są ludzie chcący wiedzieć coś więcej... No to co ja się będę, podzielę się tym, co wiem od innych ludzi
Ciśnienie osmotyczne to ciśnienie, jakie wywierają ciecze (mieszaniny) na rozdzielającą je membranę, czy też błonę, jak to się ma w przypadku komórek. Wynika to z tej "utraty wody".
Akwarysta z powodu swojego hobby raczej powinien wiedzieć, na czym polega osmoza, więc mam nadzieję nie muszę opisywać dokładnie i od podstaw. Ta spontaniczna, to nic innego jak wyrównywanie się stężeń w roztworach po dwóch stronach błony. Im bardziej roztwór rozcieńczony, tym większy nacisk na błonę wywiera rozpuszczalnik. Kto daje więcej, wygrywa. Jest jeszcze osmoza odwrócona, działająca w drugą stronę.
U roślin lądowych zachodzi ta "zwykła". Są hipertoniczne w stosunku do wody, z którą kontakt mają ich korzenie. Można też spotkać się ze zjawiskiem suszy fizjologicznej, kiedy rośliny nie mogą pobierać wody z gleby mimo że ona się tam znajduje. To zjawisko występuje wtedy, gdy zasolenie gleby jest wystarczająco wysokie (mówię o solach rozpuszczalnych w wodzie), aby w stosunku do zawartej w niej wody to roślina była hipotoniczna. Dlatego więc rolnicy sypią na uprawy tytan, żeby pomimo intensywnego nawożenia różnorakimi solami, rośliny dalej były hipertoniczne.
W przypadku stworzonek słodkowodnych ich organizmy są o wiele bardziej stężone od wody, w której się znajdują. Cały czas musi zachodzić usuwanie wody z organizmu i koncentracja substancji rozpuszczonych w wodzie, żeby najzwyczajniej w świecie nie rozsadziło im komórek. M.in. dlatego ryby tak świetnie koncentrują zanieczyszczenia z rzek, w których żyją, chociaż wcale nie wcinają ciężarków z ołowiu zamiast robali. Rośliny wodne są w niemal identycznej sytuacji (z tą różnicą, że mają ścianę komórkową, więc o rozsadzenie trochę trudniej). Jeśli więc teraz sypniemy Ti i będzie on działał na rośliny wodne tak samo, jak na lądowe, może się okazać, że spadnie intensywność pobierania przez nich innych pierwiastków na rzecz "zapychającego" tytanu.
BTW przydałby tu się biolog z prawdziwego zdarzenia, bo być może rośliny wodne mają jakiś mechanizm zapobiegający takiemu działaniu tytanu, a ja o tym nie wiem.
A co do in vitro, to mimo wszystko ten roztwór dalej jest hipotoniczny w stosunku do roślin. Owszem, jest gęsty, ale np. popularne MS jest zagęszczane agarem, który tworzy żel. Żel - wiele cząsteczek koloidalnych stykających się/łączących w wielu punktach. Cząsteczki koloidalne - z końcami hydrofobowym i hydrofilowym, czyli występuje
"niepełna rozpuszczalność". Czyli gęstość nie jest zależna od stężenia, jest zjawiskiem niezależnym. Tak samo jak woda morska jest hipertoniczna, a woda z piaskiem (kwarcowym, żeby nie było) hipotoniczna w porównaniu do większości istot żywych.
Ale co z tym szokiem po przełożeniu ze słoiczka do akwarium? No źle, bo mamy szok poczwórny. Pierwszy o to, że to zazwyczaj emersy. Jak pisałeś, rozpuszczają się, bo są nastawione na trochę co innego, ciągną tą wodę ja głupie. Po drugie: są maleńkie. Potrzebują dużo światła i w razie gnicia, zanim się przestawią, zdążą zgnić całe. Trzecie: nagle o mikroelementy trzeba się trochę postarać a i tak ma się ich mniej. Kto miał rozpieszczone dziecko/psa/kota/cokolwiek, łapie o co kmn
Czwarte: w słoiczku hodowane są w supersterylnych warunkach. Kiedy takie wydelikacone stykają się z całą dziką "syfozą" przeciętnego akwarium (nie twierdzę, że "syfoza" jest zła! Jest wręcz potrzebna!), padają ofiarą wirusów, pasożytów, grzybów, z którymi za Chiny Ludowe nie są w stanie sobie poradzić.
Ok, on vitro pada często, ale nie zawsze, nie będę wciskać kitu bo nie ma po co. Ale zależy to od odporności danego gatunku, poziomu "skażenia" w słoiczku, warunków i mikrofauny w naszym akwariów i masy, masy innych czynników, w tym też głupiego szczęścia. Dlatego z dwojga złego wolę koszyczek